Takiego wpisu nigdy tu nie miało być…

To jest tekst który nigdy w życiu nie spodziewałam się, że się pojawi … ale to żeby nigdy nie mówić nigdy bo nie wiemy co spotka nas jutro dzisiejsza sytuacja przedstawia nam w sposób tak dosadny że bardziej już się nie da.

Moja praca jest moją pasją i wiemy wszyscy o tym nie od dziś. Notoryczne szkolenia i odpowiadania na pytania  „Po co Ci kolejne”, „Kiedy zaczniesz wreszcie odcinać kupony od tego co masz”, „Kiedy wreszcie zaczniesz zarabiać a nie tylko pomagać”, „Swoimi cenami zaniżasz/psujesz rynek”… to są słowa które notorycznie słyszę od osób mnie otaczających i od innych fizjoterapeutów. Ale trudno wycenić swoje usługi kiedy czerpiesz radość z pracy, trudno wycenić kiedy komuś pomagasz i widzisz ten uśmiech na twarzy, że przestało boleć… jaką to ma wartość materialną?

Od 3 tygodni, kiedy zaczęliśmy zamykać się w domu, toczy się dyskusja na forach fizjoterapeutycznych (zdradzę Wam taki mały sekret) czy w dobie panującej pandemii powinniśmy od pacjentów którym udzielamy porad terapeutycznych brać pieniądze czy nie. Z jednej strony misja i dobry marketing na przyszłość, że te 15 minut rozmowy aby komuś pomóc to bez sensu… a z drugiej strony rodziny na utrzymaniu, jest już telemedycyna za którą się płaci, że gabinet do opłacenia, z ZUSem cały czas nie wiadomo co i czasem nie jest to 15 min a kilkadziesiąt, że to stworzenie całego programu treningowego, szukanie po sieci ćwiczeń, korygowanie na skype i że jest to po prostu wiedza ekspercka za którą należy płacić.

Jak znamy się – to pewnie wiesz po której stronie stanęłam. Na suchym chlebie ale dam radę. Choć tak naprawdę nie wiem czy dam radę.

Kiedy optymistycznie (lub trochę mniej) zamykaliśmy się na 2 tygodnie bo zajęcia odwołane i pisałam że odwołuje zabiegi wszyscy „do zobaczenia za 2 tygodnie” i odpisywałam, że to tak 2-3 miesiące zejdzie…

Chyba już zaczynacie wierzyć że tak.

W kwietniu mija 10 lat jak się znam z częścią z Was… szmat czasu…

Cicho liczyłam na zrobienie małej imprezki niespodzianki…

Jednych znam krócej… inni towarzyszą mi przez cały czas… pierwsze zabiegi w drugim pomieszczeniu… peelingi kokosowe, arbuzowe, czekoladowo-kawowe… pierwsze masaże dla kobiet w ciąży…dziś już panny po 9 lat mają, zdjęcia z porodówek… część z Was zdążyła już 3 dzieci mieć ;)… inni wyjść za mąż/ożenić się… kilka osób nawet rozwieść i wejść w inne związki na całe życie…

Dzielicie się ze mną większymi i mniejszymi radościami i smutkami jakie macie na co dzień i od święta.

Zastanawiałam się czy mówicie mi o tym jako terapeucie czy jako osobie, której ufacie i która przewija się przez Wasze życie.

Czasem na poważnie o problemach a czasem na totalnej głupawce jak dzieci w piaskownicy (mój profil na FB jest chyba idealnym odzwierciedleniem tego wszystkiego).

Przez gabinet przewija się mnóstwo ludzi a każdy z Was jest inny…z inną historią, z inną pasją, zmartwieniem, radością, wiedzą i od każdego z Was się uczę i każdego z Was ja uczę.

Nie zliczę już chyba przypadków kiedy śmiałam się, że będę pobierała opłaty za poznawanie Was między sobą… bo ktoś ma problem z rozwodem to ja znam prawnika bo do mnie przychodzi ale zapytam czy mogę przekazać numer, bo dom buduje ale nie mogę znaleźć ekipy to ja znam bo przychodzi i zapytam czy mogę przekazać numer, bo lekarza potrzebuje – nie znam ale zapytam osób które mogą znać, bo mam problem z dzieckiem – nie zajmuję się akurat tym ale proszę iść tam…

Wydawało mi się to takie po prostu normalne i ludzkie.

I wiecie co?

Imprezy nie będzie. Epidemia która panuje uniemożliwia nam spotykanie się.

Epidemia która panuje uniemożliwia mi zarabianie na życie.

Nie ma uczelni.

Nie ma szkoleń.

Nie ma mojego ukochanego gabinetu w piwnicy, którego milion razy już chciałam zmienić przez te 10 lat a nadal tam tkwię.

Jest za to coś innego.

Po tym jak wysyłam Wam teraz ćwiczenia – choć nie było nigdy wcześniej wspomniane co do płatności – pytacie o konto, bo to przecież moja praca.

Dzwonicie sami z siebie do mnie (gdzie cały świat marketingu teraz trąbi jak utrzymać kontakt z klientami) i pytacie jak się czuje, czy mi jakoś pomóc…

Sami wymyślacie: może filmiki nagraj, może bony z datą na przyszłość do wykonania, może z góry zapłacimy Ci za zabiegi, które kiedyś zrobisz… ale prawda jest taka że ja nie mam pojęcia czy je kiedyś zrobię bo nie wiem jak cała sytuacja się rozwinie dlatego też do tej pory wstrzymywałam się z deklaracją czegokolwiek bo nie wiem czy z czegokolwiek będę wstanie się wywiązać a chcę być uczciwa wobec Was.

Dziś jednak zostałam rozłożona na łopatki.

Jednym telefonem.

Kiedy nie jesteście pewni swojego jutra – pytacie o konto na przelew za zabiegi które były zarezerwowane ale przez pandemię odwołane.

„Poudajemy, że byłam bo i tak te wizyty były zarezerwowane a Pani będzie się mniej martwiła o jutro”

Popłakałam się.

Nie ze względu na pieniądze.

Ale przez Was.

Nie będąc pewnym własnego jutra mam naokoło siebie nie tylko Pacjentów i to przez duże „P”

Lepszych obchodów 10-cio lecia działalności nie mogłam sobie wymarzyć.

Mam najlepszych Pacjentów jakich mogłam spotkać na swojej drodze.

Nie wiem czy firma jako firma przetrwa.

Wiem że przez ostatnie 10 lat spotkałam najcudowniejszych ludzi we Wszechświecie i pomimo dzisiejszych trudności – warto było.

Dziękuję że byliście i mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać w gabinecie lub gdziekolwiek indziej <3

 

 

  1. Krzysztof Hołysz

    O żesz….nie jestem pewnie ulubionym pacjentem, bo rzadko bywałem, Ale te wizyty które „zaliczyłem” wspominam bardzo dobrze,pomogłaś mi. Dziekuję i mam nadzieję że jednak przetrwasz/przetrwamy. Pozdrawiam . Krzysztof

      1. Pani Agnieszko, znamy sie 8 lat. Przezylam u Pani te najprzyjemniejsze ale tez najbolesniejsze chwile. Wszystko po to zeby mi pomoc. Jest Pani najlepszym specjalista jakiego znam. Wierze ze jeszcze sie spotkamy i to na tym samym miejscu co zawsze. Jestesmy z Pania ?

  2. Kochana Agnieszko! To jest ogromne szczęście że spotkałam Ciebie! Jesteś wspaniała, masz wielkie serce i złote ręce ! Jesteś fizjoterapeutka z powołaniem. Napewno poradzimy że wszystkimi problemami i wrócimy do pracy ! Pozdrawiam serdecznie. Anzelika Stacja Spa

    1. Pięknie dziękuję Anżelika :)
      Nigdy nie zapomnę Twoich obcasów na kursie masażu – samo wspomnienie mnie rozbraja do dziś :)
      Może i nie mamy czasu na co dzień się widzieć ale miło, że nasze drogi cały czas się gdzieś przeplatają.
      I wiem, że Ci też ciężko teraz – także trzymaj się mocno :*

  3. Znamy się może nie 10 lat, tylko 3 lub 4. Spotkałyśmy się przypadkiem i przypadek sprawił że zostałam Twoim warsztatowym uczniem ? Wiem, że jest Ci teraz ciężko, bo sama też jestem w podobnej sytuacji (gabinecik zamknięty od 14 marca) ale wiesz co? Jest dobra wiadomość – nic nie trwa wiecznie ? to tylko przejściowe wyzwania, no może niezwykle ale to tylko kolejna bitwa jaką trzeba wygrać ? Dla Twoich podopiecznych, dla siebie ? Nie z takich sytuacji wychodziłaś ? i pewnie jeszcze nie raz wyjdziesz.
    10 lat to szmat czasu ? Gratuluję ?
    Zobaczysz, przetrwamy to i jeszcze napijemy się razem kawki gdzieś na rynku ? Co to takie 180 km. Jestem dumna że mogłam się uczyć od najlepszych i wierzę że uda nam się to przeczekać a po wszystkim zakasamy rękawy i będziemy znowu uzdrawiać nasz mały świat.
    Jeszcze raz gratuluję tak zacnej rocznicy życząc jeszcze ze sześciu takich ?
    Trzymaj się drobinko ? i do zobaczenia ???

    1. Rozmawiając kiedyś z kolegą wymyśliłam takie hasło/powiedzenie:
      „Przypadkowe spotkania
      przypadkowych ludzi
      którzy tworzą
      przypadkowe historie…”
      U nas tych „przypadków” było już tak dużo, że obie w nie chyba nie wierzymy ;)
      A te 180 km to nic jeśli ktoś chce się spotkać więc jak zawsze zapraszam i mam nadzieję, że za chwilę będziemy przy tej kawie śmiać się z tych zmartwień i wspominać :)

  4. Agus , ogarnął mnie smutek z Radością jesteś Cudowna i zawsze byłaś oddana…Miałam okazję nie jedno krotnie być na Twoim łożu? jak to brzmi;). Nie jesteś sama i nie będziesz bo to co najważniejsze mieć Dobre słowo oparcie i ramię… Tobie tego nie zabraknie. Ps.nakarmić też damy radę w razie co ;)* pozdrawiam Szalona Kobieto z Gorącymi kamieniami na moich plecach;).

  5. Kochana Twoja pomoc zawsze byla nieoceniona ❤?☀️
    i bedzie jeszcze nie raz‼ nic sie nie martw ?
    nie raz wyciągałas mnie z cielesnych upadków kiedy ból rozkładal mnie nie tylko fizycznie ale i psychicznie.. dziękuję słońce ❤?
    Teraz nie jestem w stanie wesprzec Cie finansowo .. niestety..
    choc bardzo bym chciała ?
    Ale pamietaj, że mozesz na mnie liczyć
    ?‍? jedzeniem jak zawsze sie podziele ??
    Wysłucham jesli masz potrzebe sie wygadać ☎️
    ????? Talk to me
    A i dach nad głową udostepnie jak bedzie potrzeba (narożnik caly Twoj, .. i kota) ????
    Makijaz zrobię ??
    Pamiętaj, że masz swoich ludzi ???‍♀️?‍♀️?‍♀️

    1. Wiesz Kochana, że ja zawsze tylko z kotem jak na wiedźmę przystało ;)
      Dziękuję za piękne słowa i na Twój makijaż zawsze chętnie – bo zawsze tak jakoś piękniej człowiek wygląda ;)
      A po tych wszystkich smutaśnych chwilach kiedy wreszcie wyjdziemy z domu będzie trzeba nauczyć się na nowo malować więc u kogo jak nie u Mistrzyni Pędzla <3

  6. Aga! No jak to tak! Przecież ja mam w głowie plan, aby uczyć się od Ciebie! I tak będzie, nie inaczej. Dzięki Twoim szkoleniom mój mąż dostał skrzydeł, ostatnio usłyszał „Bartek, jest po 1cm mniej wszędzie, jedziemy z tym dalej ?”. I to był moment, kiedy uznałam, że też idę w tym kierunku, aby wspomóc moją drugą połowę, a przede wszystkim być bardziej dostępna dla pacjentów ? a teraz, jak w końcu zamieszkaliśmy na swoim… To trzeba zagospodarować wolny pokój na gabinet ? więc nie przyjmuję do wiadomości, aby się od Ciebie nie uczyć! No bo ok kogo innego… I napiszę jedno… Do zobaczenia wkrótce, ?

    1. Wreszcie na swoim?
      SUPER :)
      To teraz tylko „masu masu” jak mówi Twój mąż :D
      Czekam po wszystkim na Was z niecierpliwością bo tak samo jak kocham masować kocham uczyć masować a z Wami dwoma do tego jeszcze jest zabawnie więc do zobaczenia :*

  7. Pani Agnieszko! Ja jako Pani „krótkoczasowy pacjent” życzę wszystkiego dobrego z okazji tej pięknej „dyszki” :) Będzie dobrze.. Musi być.. Wszystko minie, będzie jak dawniej, to nie może wiecznie trwać.. To Pani uratowała mnie od tych nieznośnych bóli kręgozmykowych, na chwilę obecną radzę sobie, ale mam zamiar do Pani niedługo wrócić.. Serdecznie pozdrawiam :)

    1. Cieszę się Pani Alicjo że radzi sobie Pani :)
      To miód na moje serce bo o to właśnie chodzi aby było lepiej <3
      "A po nocy przychodzi dzień,
      a po burzy spokój"
      i tej wersji musimy się trzymać <3

      P.S. Pozdrowienia dla całej ekipy z biura :*

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.