Co mają astrocyty wspólnego ze snem?

Maj upłynął w większości pod szyldem szkoleń i nowych doświadczeń.

Obiecałam wtedy kilka słów na temat szkoleń które wtedy odbyłam.

Zacznę od tego co mnie najbardziej zaskoczyło a mianowicie pracy na mózgu a dokładnie na układzie glimbicznym.

Jest to układ wcale nie tak dawno odkryty i nadal wzbudza wiele kontrowersji w świecie nauki. Jesteśmy na szczęście już na etapie gdzie nikt nie kwestionuje jego istnienia – to plus bo kiedy jeszcze studiowałam to nikt o nim jeszcze nie słyszał i choć najmłodsza nie jestem to w epoce kamienia łupanego się jednak nie urodziłam.

Jest jednak sporo jeszcze kontrowersji co do tego jakie on pełni funkcje w naszym organizmie. To z czym nauka już się zgadza to fakt, że można go (tak bardzo bardzo ogólnie) porównać do układu limfatycznego. Układ glimfatyczny jest dla mózgu tym czym jest dla ciała układ limfatyczny czyli … sprząta :) 

Upraszczając już zupełnie po całości w skład układu glimfatycznego wchodzą komórki glejowe zwane astrocytami.

I tu zaczyna się cała zabawa.

Astrocyty to największe komórki glejowe (bo nie jedyne), które posiadają mnóstwo (ale to naprawdę mnóstwo) wypustek odchodzących od ciała komórki. Te wypustki nazywamy stopkami końcowymi – pewnie dlatego, że są na końcu rozszerzone i faktycznie wyglądają one jak stopki. 

Ale to nie są takie zwykłe stopki. Mają one swoje ważne funkcje i jak się okazuje – mega ważne choć przez lata były bardzo niedoceniane. Tak po ludzku – one się ze sobą komunikują. Wnikają w różne miejsca (np otaczają naczynia krwionośne w miejscach, w których wnikają do OUN), ale też łączą się ze sobą tworząc wzajemnie powiązaną macierz pomiędzy obiema błonami granicznymi, zwaną „syncytium”. Błona graniczna to osobny aspekt do omówienia, którego nie będę poruszać bo nie skończę do jutra a chciałabym iść do meritum.

Astrocyty pomagają nam sprzątać mózg. Dzielnie wywiązują się ze swojej funkcji pracując całymi dniami i nocami …. ze szczególnym wskazaniem na … noc…

Kiedy my śpimy i wydaje nam się, że nic się nie dzieje to z mózgu działają wszystkie odkurzacze świata na najwyższych obrotach po to aby posprzątać cały bałagan jaki stworzyliśmy w ciągu dnia (w dzień oczywiście też działa ale na o wiele niższych obrotach bo zajęty jest on trochę innymi sprawami).

I fajnie jest się wyspać dla samego wyspania i mnóstwo się mówi o tym jak ważny jest dla nas sen ale dopiero teraz na poziomie naukowym dotarło do mnie jakie znaczenie lecznicze ma nasze spanie.

Bo brak odpowiedniego sprzątania (oczywiście do snu dochodzi jeszcze parę innych czynników ale od czegoś trzeba zacząć) jest jednym z głównych czynników doprowadzającym do chorób neurodegeneracyjnych.

A do chorób neurodegeneracyjnych zaliczamy chorobę Parkinsona, Alzheimera,stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i naprawdę jeszcze wiele, wiele innych.

Czy praca czaszkowo – krzyżowa jest złotym lekarstwem na wszystkie choroby neurodegeneracyjne?

Zdecydowanie nie i nigdy tego nie powiem. 

Ale czy praca terapią czaszkowo – krzyżową pozwalajaca nam wpływać na pracę układu glimfatycznego może nam pomóc?

To pytanie zostawiam otwarte bo magia pracy jakiej zaznałam jest niesamowita ale jak na każdą magię – i w tej pracy trzeba być gotowym na doświadczenia, które niesie ze sobą nauka :)


Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.